Tragedia na Cieplicówce

W niedzielę, 13 kwietnia 2014 r. w godzinach popołudniowych, jacht „Atlanta” z Elbląga, dowodzony przez kapitana Adama R. dotknął masztem przewodów elektrycznych nad rzeką Cieplicówka. Cała czteroosobowa załoga zginęła w wyniku porażenia prądem lub/i wywołanego tym pożaru. Jak mogło do tego dojść? Analiza wypadku i konsekwencje, które spowodowały ustawienie tablic wprowadzających wodniaków w błąd.




W niedzielę, 13 kwietnia 2014 r. w godzinach popołudniowych, jacht „Atlanta” z Elbląga, dowodzony przez kapitana Adama R. dotknął masztem przewodów elektrycznych nad rzeką Cieplicówka. Cała czteroosobowa załoga zginęła w wyniku porażenia prądem lub/i wywołanego tym pożaru. Jak mogło do tego dojść?

Wypadek jest jedną z największych tragedii w żeglarstwie w regionie Pomorza na przestrzeni ostatnich kilkunastu, a zapewne kilkudziesięciu lat.

Ujście Cieplicówki do Zalewu Wiślanego jest głębokie i niezarośnięte... - fot. Piotr Salecki

...jednak wkrótce rzekę przegradza niska, nieoznakowana linia energetyczna - fot. P. Salecki

Rzeka Cieplicówka - miejsce tragedii

Cieplicówka to rzeka o długości około 7,5 km, będąca jednym z ramion ujściowych delty Nogatu. Na mapach wygląda obiecująco, jednak w rzeczywistości jest to szlak bardzo zarośnięty roślinnością wodną. Przez rzekę przechodzą dwa niskie, stałe mosty (jeden o prześwicie zaledwie około 1,5 metra). Od strony Nogatu na Cieplicówkę trudno wpłynąć, ze względu na wszechobecną roślinność wodną. Od strony Zalewu Wiślanego, końcowy odcinek rzeki jest dostępny dla jachtów i pozbawiony wodorostów, choć samo ujście rzeki trudno odnaleźć w morzu trzcin.

W miejscu ujścia do Zalewu Wiślanego Cieplicówka jest głęboka i pozbawiona, wszchobecnej na innych jej odcinkach, wodnej roślinności. Brzegi w tym miejscu są całkowicie niedostępne, otoczone korytarzem z trzcin. Nie można zacumować, chyba że łapiąc się trzcin, ani nawet zbliżyć się do brzegu. Rzeka płynie prostym odcinkiem, przypominającym kanał i po kilkuset metrach gwałtownie zakręca. W pobliżu, nad wodą przechodzi linia energetyczna. To właśnie zahaczenie masztem o tę linię najprawdopodobniej stało się przyczyną tragicznej śmierci żeglarzy. Zgłoszenie o wypadku do elbląskiej policji dotarło w niedzielę, około godz. 13. Do oficera dyżurnego zadzwoniła kobieta, która poinformowała o tym, że na Cieplicówce pali się jacht. Na miejsce zostały wysłane wszystkie służby ratunkowe. Dryfujące szczątki jachtu zostały odnalezione i ugaszone. Na ich pokładzie znaleziono cztery ciała żeglarzy. Jak doszło do tragedii? Elbląska prokuratura prowadzi śledztwo i bada przyczynę wypadku.

Atlanta w Sztutowie - fot. Piotr Salecki

Jacht klasy Venus - dane techniczne

Jacht „Atlanta”, którym płynęli żeglarze, to typowy jacht klasy Venus, (długość 6,5 metra, wysokość masztu od poziomu wody około 9,5-10 metrów), utrzymanym w dobrym stanie technicznym, wyposażonym w kilkukonny silnik przyczepny. Kapitanem na jachcie był doświadczony elbląski żeglarz, kapitan, znający miejscowe szlaki wodne, pływający po Zalewie Wiślanym, Zatoce Gdańskiej, Bałtyku i innych wodach morskich.

Jacht wypłynął w sobotę rano z przystani JachtKlubu Elbląg i przez rzekę Elbląg wyszedł na Zalew Wiślany. Około południa w dniu 13 kwietnia od strony zatoki i zalewu, przy słonecznej pogodzie, nadszedł wał ciemnych chmur, mocno powiało i padał z przerwami deszcz. Być może nagła zmiana warunków pogodowych była przyczyną podjęcia decyzji o czasowym schronieniu jachtu w ujściu Cieplicówki do Zalewu Wiślanego. Rzeka jest także uważana za „rybną”, możliwe, że chęć połowu była celem tego rejsu.

Cieplicówka była „szlakiem nieżeglownym”. Należy podkreślić, iż uznanie jakiegoś szlaku wodnego za "szlak nieżeglowny" - nie oznacza wcale zakazu żeglugi. Niestety, tego typu uproszczenia już pojawiają się w relacjach medialnych i telewizyjnych. Dla żeglarzy i turystów wodnych znaczenie ma objęcie jakiejś drogi wodnej zakazem żeglugi (znak w poziome pasy czerwony-biały-czerwony). Natomiast uznanie lub brak uznania szlaku za "drogę wodną", czy "szlak żeglowny" nie stanowi zakazu żeglugi po niej. Turyści mogą pływać po wszystkich dostępnych do żeglugi akwenach jednostkami turystycznymi - byle byłyby to akweny nieobjęte wprost zakazem żeglugi. Przykładem takich akwenów są Wielkie Jeziora Mazurskie, gdzie oprócz wytyczonej "drogi wodnej" jachty pływają przede wszystkim „poza szlakiem”. Pojęcie „szlak żeglowny” jest natomiast istotne z punktu widzenia żeglugi profesjonalnej, gdyż oznacza, wynikające z klasy szlaku wodnego głębokości, oznakowanie przeszkód, odpowiednią wysokość linii energetycznych i mostów oraz ich oznakowanie. Na pozostałych szlakach wodnych oznakowanie linii energetycznych nie jest obowiązkowe!

Aktualne wysokości linii energetycznych w regionie można znaleźć tutaj: http://www.petlazulawska.com/linie-wysokiego-napiecia

Podstawowe wątpliwości
We wszystkich mediach podawana jest informacja, że cała załoga była w kabinie jachtu. W tym momencie wpłynięcie jachtem na linię jest niemożliwe, chyba że jacht dryfował, o czym załoga siedząca wewnątrz nie wiedziała. Z drugiej strony, spaliła się cała nadbudówka i kokpit, więc nie wiadomo, czy ktoś jachtem wcześniej sterował, czy nie.

Czy na pokładzie, oprócz czterech osób była jeszcze dodatkowa osoba - sternik? która w trakcie wypadku wpadła do wody? Mam nadzieję że nie, bo to powiększa jeszcze rozmiar tej tragedii.

Możliwe przyczyny
1. Nieuwaga.
Wpłynięcie na linię energetyczną z powodu nieuwagi załogi?
Załoga była doświadczona i wcześniej pływała w tym regionie.
Najmniej prawdopodobne.

2. Słaba widoczność.
Wpłynięcie na linię energetyczną z powodu słabej widoczności (deszcz, grad, szkwały z deszczem). Mimo wszystko, załoga była doświadczona i wcześniej pływała w tym regionie. Wiedzieli, gdzie przechodzi linia energetyczna. Wcześniej rzeka ostro zakręca.
Najmniej prawdopodobne.

3. Dotychczasowe udane przejścia pod tą linią
Załoga już wcześniej przepływała tamtędy i bez problemu mieściła się pod drutami, płynęli więc na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Wzrost poziomu wody w Zalewie, a tym samym w rzece spowodował / lub / i obniżenie linii energetycznej, co spowodowało, że druty znalazły się zbyt blisko masztu i doszło do porażenia prądem. Normalny poziom wody w Zalewie a tym samym na Cieplicówce, ale - niezauważalne dla załogi -  obniżenie wysokości linii energentycznej.
Możliwe.

4. Łuk elektryczny
Załoga już wcześniej przepływała tamtędy i bez problemu mieściła się pod drutami, płynęli więc na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Tym razem wytworzył się tzw. łuk elektryczny który spowodował porażenie załogi. Deszczowa pogoda, mżawka, duża wilgotność powietrza sprzyja powstaniu łuku elektrycznego. Częste przypadki tego typu mają miejsce podczas prac polowych (kombajny).
Możliwe.

5. Pożar
Dogrzewanie wnętrza jachtu, lub zwykłe gotowanie wody wody na herbatę spowodowało nagłe rozlanie  / wybuch substancji łatwopalnej / eksplozję butli - zapłon - i uniemożliwiło załodze ucieczkę. W następstwie eksplozji i pożaru nastąpiło zerwanie się z kotwicy / spalenie cumy zamocowanej do brzegu i później samoczynne zdryfowanie jachtu na linię energetyczną i uderzenie w przewody.
Możliwe.

6. Zdryfowanie na linię energetyczną bez wiedzy załogi.
Postój z powodu deszczu/gradu w pobliżu brzegu. Ze względu na trzcinowiska wzdłuż brzegu i mało miejsc dostępnych do zacumowania postój na kotwicy? Dryfowanie wzdłuż Cieplicówki bez wiedzy załogi, aż do uderzenia masztem w linię energetyczną?
Wątpliwości: czy załoga nie zorientowałaby się, że jacht dryfuje? Czy zbagatelizowałaby ten fakt, znając szlak i wiedząc o linii energetycznej? (możliwe raczej jedynie wtedy, jeśli jacht wcześniej bezpiecznie przepływał pod tą linią i kapitan uznał, że chwila dryfu na rzece po której nikt prawie nie pływa, nie spowoduje niebezpieczeństwa).
Mało prawdopodobne.

Post scriptum
Kto jest winien?

W następstwie tragedii rozpoczęło się "poszukiwanie winnego". Przypomniał mi się ponury żart, z czasów socjalizmu "utopił się podstępnie, mając kartę pływacką". Otóż dzisiaj czasy się zmieniły, dążymy do tego, aby każdy człowiek w jak największym stopniu sam o sobie decydował i sam za siebie odpowiadał. Na wodzie za jacht i za załogę odpowiada jego kapitan. Inaczej dojdziemy od sławetnych kubków z sieciowych barów z napisem "kawa jest gorąca", do ostrzeżeń w rodzaju "uwaga krawężnik" przy przejściu przez jezdnię.

Większa swoboda żeglugi, dopuszczenie do pływania bez patentów na jachtach do 7,5 metra długości, czy liberalizacja żeglugi jednostkami silnikowymi nie spowodowały wzrostu wypadków na wodzie! Mówią o tym statystyki policji i wopr-u, zaprzeczając apokaliptycznym wizjom niektórych działaczy żeglarskich i motorowodnych. Wypadki się zdarzały i będą się zdarzać.

Przy okazji wielu wywiadów urzędnicy i przedstawiciele służb (policja, straż pożarna) przekazywali nieprawdziwe informacje o tym, że na Cieplicówce obowiązywał "zakaz żeglugi". K
olejni urzędnicy i ''działacze'', jak "katarynki" powtarzali, że Cieplicówka nie jest szlakiem żeglownym, że ich urzędy i stowarzyszenia w żadnym wypadku nie zachęcały do żeglugi po Cieplicówce. A ja się pytam, dlaczego nie zachęcali? Przecież to piękny turystyczny szlak. Kolejne uwagi dokładali policjanci i strażacy "nie wiadomo, dlaczego ten jacht tam w ogóle wpłynął" (bo po prostu żeglował turystycznie).

Ciekawe, że podobne pytania pojawiają się podczas wypadków w górach. A więc odpowiadam - cytując  - ludzie chodzą wspinać się na góry - bo są. Ludzie pływają po rzekach, kanałach, jeziorach, morzach i oceanach  - bo są. Nie wolno jedynie żeglować po akwenach na których stoją tablice "zakaz żeglugi" - a nie jedynie "koniec szlaku żeglownego". Być może mylenie tych pojęć jest przyczyną takich właśnie komentarzy, ale to wcale ich autorów nie usprawiedliwia.

Informacja powtarzana w mediach, w licznych artykułach i programach telewizyjnych, niosła przekaz dla turystów wodnych - można pływać tylko po oznakowanym szlaku żeglownym! Tymczasem jest to nieprawda i wprowadzanie w błąd!

Na Wiśle Królewieckiej wprowadzające w błąd wodniaków tablice stały w 2014 i 2015 roku - fot. P. Salecki

...i zostały zmienione w 2016 roku - tablica z napisem "Droga wodna - sport i rekreacja" - fot. P. Salecki

Koniec szlaku żeglownego to nie zakaz żeglugi!
Większość szlaków wodnych w Polsce to "szlaki nieżeglowne", ale można na nich pływać turystycznie! Na przykład płynąc do popularnego na Mazurach Sztynortu wpływamy na szlak nieżeglowny. Żeglarze czy wodniacy, wpływający na szlak nie będący szlakiem żeglownym wiedzą, z czym to jest związane. Wiedzą że szlak taki jest nieoznakowany, że mogą na nim być niskie, nieoznakowane linie energetyczne czy podwodne przeszkody, ale pływanie po nim nie jest wzbronione!


Nagle na "bocznych szlakach" Pętli Żuławskiej - przy wejściu na Cieplicówkę, Tugę, Liwę, Wisłę Królewiecką ustawiono odstraszające od żeglugi tymi szlakami tablice "koniec szlaku żeglownego, nieoznakowane linie napowietrzne". Uporządkowano też oznakowanie w Rybinie, gdzie od lat stała drewniana tablica z fałszywą  informacją, iż Wisła Królewiecka to żeglowna droga wodna II klasy.

Piszę to po to, aby pewne pojęcia uporządkować i wyjaśnić. Większość szlaków na których można w Polsce uprawiać turystykę wodną (kajakową, żeglarską, motorowodną) to nie są "szlaki żeglowne", to nie są "żeglowne drogi wodne" tylko "wody pozaklasowe". Ale takie pojęcia wprowadzają w błąd i wielu żeglarzy widząc tablice "koniec szlaku żeglownego" w czerwonych obwódkach, może po prostu... zawrócić, myląc "koniec szlaku żeglownego" z "zakazem żeglugi" (tablica w poziome czerwono-białe pasy).

Po wielu pismach i monitach dotyczących zwłaszcza Wisły Królewieckiej (na której linie energetyczne są oznakowane) najpierw w trakcie sezonu 2015 zdjęto ostrzeżenia o nieoznakowanych liniach energetycznych na tej rzece. Następnie w 2016 w Rybinie zdjęto tablicę "koniec szlaku żeglownego" i ustawiono nową tablice w czerwonej obwódce z napisem "droga wodna sport i rekreacja".
Na drugim krańcu szlaku Wisły Królewieckiej, tablica "koniec szlaku żeglownego" stoi jednak do dzisiaj!
To krok w dobrym kierunku informowania, ostrzegania a nie odstraszania, niestety niekonsekwentna, co tylko irytuje pływających tędy wodniaków.

Pływajcie szlakami na uboczu - ale rozważnie i pamiętając o utrudnieniach!

W przeciwieństwie do przestraszonych odpowiedzialnością urzędników, policjantów i strażaków zachęcam wszystkich wodniaków - wpływajcie na wody Cieplicówki, Tugi, Świętej, Tiny, Dzierzgonia, Balewki czy Wąskiej. Ale pamiętajcie - że są to szlaki wodne "na uboczu", poza szlakami żeglownymi dla statków. Musicie się więc liczyć z większym niż na innych szlakach prawdopodobieństwem uszkodzenia Waszej jednostki, nieoznakowanymi przeszkodami wodnymi (które mogą uszkodzić kadłub czy silnik), niskimi nieoznakowanymi liniami energetycznymi, wybujałą zielonością która zatyka otwory chłodzenia silników. I nie miejcie pretensji do kokokolwiek - bo to są szlaki turystyczne a nie żeglowne drogi wodne.

Być może otwarta pozostaje kwestia uregulowania i stworzenia nowych przepisów, które wymagałyby od odpowiednich służb nadzoru i oznakowania także szlaków przeznaczonych do  żeglugi turystycznej a także jasnych określeń, które nie będą wprowadzać wodniaków w błąd. To jednak temat na odrębny artykuł.

Piotr Salecki

Odpowiedzi

Dodaj nową odpowiedź